Arek Kowalczyk
- Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo ma podpisany kontrakt na dostawy gazu z Kataru, które mają być realizowane przez Terminal LNG, który powstaje w Świnoujściu. Dostawy mają rozpocząć się w drugiej połowie 2014 r. i będą realizowane katarskimi gazowcami, budowanymi specjalnie do transportu surowca do Polski. Jeżeli gaz nie będzie odbierany z powodu niezakończenia inwestycji w terminie, to PGNiG poniesie tego konsekwencje – mówi. Jak tłumaczy Rapciak, w takiej sytuacji PGNiG będzie żądał zadośćuczynienia od spółki Polskie LNG. - Trzeba będzie tak czy inaczej zapłacić. Na końcu, jak to często bywa – zapłacą Polacy, wszyscy odbiorcy gazu, a to są nasze – podatników pieniądze, a nie pieniądze PGNiG – dodaje.
Czy kłopoty PBG i Hydrobudowy mogą mieć wpływ na realizację budowy Terminalu LNG? - Nie powinno być problemów z tego względu, że konsorcjum odpowiedzialne za budowę terminala LNG składało się z kilku podmiotów. Do tego były stworzone zabezpieczenia, które gwarantowały podwykonawcom za wykonaną pracę bezpośrednio wypłatę pieniędzy przez inwestora. Nie przewiduję więc, by z powodu problemów PBG i Hydrobudowy nastąpił jakiś wstrząs - uważa.
Jednak były prezes Polskiego LNG uważa, iż istnieje zagrożenie, że projekt się opóźni. Niebezpieczeństwo to niekoniecznie wynika z problemów PBG i Hydrobudowy. - Dziś najistotniejszą rzeczą dla terminala jest podniesienie dachów i rozpoczęcia prac w zbiornikach żelbetowych, aby mogły zacząć powstawać zbiorniki ze stali kriogenicznej, w których będzie przechowywany gaz. Druga sprawa determinująca cały układ, to rozpoczęcie prac na części morskiej, czyli wybudowanie systemu rozładunkowego gazowców. Z tego, co pamiętam podniesienie dachów miało nastąpić w drugiej połowie kwietnia. Dopóki one nie powstaną, to nie będzie można dokonywać prac wewnątrz - wyjaśnia.
- Budowa terminala to nie budowa autostrady, w którym to przypadku, jeśli wystąpi jakiś problem, to zostawia się odcinek i buduje dalej. Tu każdy etap wynika z poprzedniego. Zbiorniki będą o tyle opóźnione o tyle, ile czasu minie od kwietnia do czasu zamontowania kopuł. Dzisiejsze opóźnienia to około cztery miesiące – mówi Rynkowi Infrastruktury Rapciak.
- Nie jestem już blisko projektu, ale sądzę, że wszyscy życzylibyśmy sobie, aby oddano tę inwestycję w terminie. Kiedy byłem prezesem Polskiego LNG budowa była realizowana zgodnie z harmonogramem, bez żadnych zacięć. Można się było chwalić postępami prac. Teraz inwestor traci czas na negocjacje i porozumienia z wykonawcami i podwykonawcami. Podobało mi się podejście byłego ministra skarbu Aleksandra Grada, który mówił nam: „Mnie nie interesują teczki dokumentów do sufitu pokazujące, że macie rację. Mnie interesuje, by inwestycja powstała zgodnie z umową”. Rzecz polega na tym, by inwestor nie przygotowywał ton chroniących go dokumentów, ale by pracował z wykonawcą, analizował, jakie prace i co można przyspieszyć - podsumowuje.